Przejdź do zawartości

Strona:Józef Weyssenhoff - Nowele.djvu/193

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   187   —

jakie mi tam wyliczyła drobne projekty i zajęcia, któremi starać się będzie zaprzątnąć, aby zapomnieć.
— Więc pani najbardziej chodzi o zapomnienie?
— Nie najbardziej o to, ale skoro ze wspomnieniem łączy się boleść, to wspomnienie staram się odsudąć od siebie.
Czegóż ona chce teraz? Spokoju może szuka? Więc pytam:
— Czy pani pojechała na wieś, żeby uciec od ludzi i zostać sama z sobą?
— O nie! W samotności jest mi gorzej i śni mi się ten biedny Alfred. To był mój szczery przyjaciel; lubiłam go, jak brata...
Przestraszyła się czegoś, może powrotu mojej dzikiej zazdrości, bo dodała prędko:
— Zresztą ja już przebolałam tę stratę. Do pana miałam żal wielki, alem go nie znienawidziła nigdy... tylko ponieważ odrobić nie można tego, co się stało, myślę teraz nad sposobem urządzenia życia mniej nieznośnie.
Więc nie spokoju nawet, ani cichego wniknięcia w siebie szuka ta kobieta, ale odpoczynku po niemiłych wzruszeniach, — takiej sobie zimnej kąpieli w powszedniości po upałach dni strasznych.
Odezwałem się znowu:
— Zmęczona pani bardzo i z mojej winy. Ale gdybyś pani wiedziała, ilem cierpiał nad tem, że pani przyczyniam cierpienia! Odpowiesz mi, że było w mojej mocy usunąć, w zawiązku cale zło i przyczyny boleści dla obojga. Prawda. Gdybym wiedział i gdybym mniej