Strona:Józef Weyssenhoff - Noc i świt.djvu/93

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   91   —

swej przyszłej państwowości, Niemcy zaś nie mogą nam oddać dobrowolnie Gdańska, Poznania i Śląska bo na suchoty umarłoby państwo pruskie, złożone w dwóch trzecich swego obszaru z ziem kradzionych od nas, a ziejące ciągle pożądliwością rozszerzenia się naszym kosztem. Gdyby zatem po wojnie zapanował nareszcie jakiś sprawiedliwy, nie pruski, ustrój Europy, Rosja mogłaby pozostać żywotną na swych własnych obszarach, a Prusy zostałyby zredukowane do swej wężowej wylęgarni, do marchji Brandenburskiej.
— Pięknie — rzekł Gimbut po chwili zadumania — ale jeżeli Niemcy zwyciężą?
— W tedy byłby finis Poloniae na wieki. Ale Bóg da, że do tego nie przyjdzie.
Powoli argumenty prezesa, wytrawnego mówcy, zaczęły trafiać do umysłu Gimbuta, który jednak, jako uparty Litwin, głośno słuszności im nie przyznał.
Tymczasem pani Wela mrugała przymilnie ku dyrektorowi, przypominając prośbę, aby przemówił za Bronkiem do ojca. Gimbut rozumiał, jednak nie zaraz znalazł sposób pokierowania tak rozmowy. Chrząknął — także nic nie pomogło. Wreszcie zdecydował się na drogę najprostszą:
— A syn... pan Bronisław... podobno po tam tej stronie?
Linowski spojrzał dość ostro na żonę:
— To już powiedziałaś, Weło? — — (opanował się natychmiast). Miałem to samo uczynić, bo ufam i przyjaźni i dyskrecji pana Dominika. Chłopak naraził siebie — i nas — na wcale groźną odpowiedzial-