Strona:Józef Weyssenhoff - Noc i świt.djvu/451

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   449   —

— Wszystko to piękne, panie Tadeuszu, ale obliczone na bardzo daleką przyszłość. A my, Kresowcy, musimy dojść swych praw, jeżeli nie w tym roku, to na początku przyszłego.
— Daj Boże!
Pani Łabuńska skierowała rozmowę na tory realniejsze:
— Pragnęłabym jak najprędzej poznać małżonkę pana. — — Może państwo byliby łaskawi przyjść do nas na herbatę... choćby pojutrze?
— Jak najchętniej; mogę, zdaje się, przyrzec i za żonę.
— A niech pan nie zapomina i o swej wiernej przyjaciółce Hance — dodała troskliwie matka.
— Nigdy nie zapomniałem: I śmiem przewidywać, że poznanie się panny Hanki z moją żoną będzie pożyteczne. — — Znała ona i Bronka Linowskiego...
— Ach, doprawdy? znała go?!
— I jest wogóle... uosobioną pogodą i równowagą. — — No, trudno mi mówić. Sami państwo osądzicie.