Strona:Józef Weyssenhoff - Noc i świt.djvu/446

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   444   —

niej Europy z przyjacielem Gołowinem i z Wielkimi Książętami. Było wielu takich, którzy, posiadając majątki w różnych okolicach dawnej Rusi polskiej, utracili wschodnie, zachowali zaś zachodnie, objęte przez skąpe granice nowej Polski. W pasie granicznym oglądali niektórzy z okien folwarku ocalonego — swe fundum główne z dworem ojców, leżące po tamtej, zatraconej stronie kordonu. I tym jeszcze zazdrościli inni, którzy utracili wszystko.
Między wydziedziczonymi były głośne nazwiska rodów historycznych, jak Potoccy, Sanguszkowie, Braniccy, którym zrabowano obszary tak wzorowo administrowane, przyozdobione i lejące polskie złoto, jak Antoniny, Sławuta, Białocerkiew. — — I nazwiska wytrwałych od stu lat zbieraczy ziemi i skarbów: Sobańskich, Mańkowskich, Jaroszyńskich, których bogactwa nie szły przecie na inny, jak na polski pożytek. — — Wszystko to było żywiołowo polskie, ze starożytnemi przywarami, ale i z zaletami rzadziej u nas spotykanemi: z jasnym zmysłem ekonomicznym, z uporem w pracy, z żarliwszą, niż po innych prowincjach, zawziętością trwania w dumnym rozkwicie. Typy w rodzaju Hornostajów, chylące się już niedwuznacznie ku zmianie narodowości, należały do wyjątków.
Pogwar nędzarzy, wspominających w Warszawie świeże, a tak już głęboko w przepaść zapadłe straty osobiste i narodowe, zawadził i o los Polaków na ziemiach białoruskich, rozciętych arbitralnie na polskie i bolszewickie, o wygnanie z tych ziem jedynej warstwy mądrze pracującej, polskiej, a rzucenie ich na pastwę ospałego chłopa i bandyty.