Strona:Józef Weyssenhoff - Noc i świt.djvu/422

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   420   —

siłą i własnemi pomysłami. Jednak naród polski w ciągu swych dziejów, a dzisiaj bardziej, niż kiedykolwiek, liczy na ingerencję Nieba, zamiast na własne pomysły ewolucyjne, pracowicie przeprowadzone, oddaje się przypadkowi, który w razie szczęśliwego trafu nazywa się cudem. Niekażdy zaś przypadek jest cudem Boskim, jak to można stwierdzić namacalnie na obecnym sejmie i rządzie“.
„Z chaosu teoryj społecznych, krążących w atmosferze powojennej, wybraliśmy sobie jedną rzekomo zbawczą i zmierzającą najprościej do powszechnego uszczęśliwienia: skrajną demokratyzację. Ale przy stosowaniu praktycznem tej teorji liczyliśmy znowu zbytnio na czynniki nadprzyrodzone. Powołanie do rządów w Atenach wszystkich Ateńczyków było w epoce Peryklesa pomysłem genjalnym i dobroczynnym. Lecz gremjalne uszlachcenie wszystkich numerów ludności, zapełniającej dzisiejszą Polskę, dało wyniki karykaturalne. Przewidywano widocznie nagminną akcję Ducha Świętego, która jednak zawiodła i nie oświeciła prawodawców i rządzicieli“.
„Nietylko dotkliwy brak oświaty przeciwi się tak radykalnej demokratyzacji i równouprawnieniu, lecz przedewszystkiem inna osobliwość składu gatunkowego ludności. Żadne z wielkich państw europejskich nie jest etnograficznie jednolite, ale ich prowincje odmiennego szczepu, ich nikłe liczebnie „mniejszości narodowe“ solidaryzują się mniej więcej z interesem Państwa. U nas ogromna domieszka elementu niepolskiego działa gremjalnie przeciw Państwu, uprawia planowo zdradę Stanu“.