Strona:Józef Weyssenhoff - Noc i świt.djvu/352

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   350   —

plikowanem, a bezpieczeństwo bezbronnego mieszkańca coraz kruchszem.
Przez zakażoną, gorączkową atmosferę kijowską powiały tymczasem niby dwa wiatry przeciwne, nie dobroczynne, lecz przecie podniecające umysły srodze przygnębione. Powiały wieści o zbliżaniu się Niemców od Żytomierza i Mohylowa, a jednocześnie — o postępach armji bolszewickiej na południu Rosji, o zajęciu przez Murawjewa Odesy.
Na podwieczomą naradę w mieszkaniu Łabuńskich przyniósł dziś Sworski dziennik „Kijewskaja Myśl“, który drukował mowę Murawjewa w Odesie, świeżo wygłoszoną na jakimś placu, gdzie herszt stanął pomiędzy dwoma wymierzonemi w tłum kulomiotami. Sworski odczytał głośno najciekawszy ustęp:
„Po zawarciu przymierza Aleksandra IV-go Kierenskiego z Tereszczenką i innymi kapitalistami, rozpoczęła się koncentracja sił burżuazyjnych w Kijowie i Nowoczerkasku. Tam śpiewano „Boże cara chrani“, tam utworzyła się tak zwana silna władza z kijowską Radą na czele, a z nią utrzymywali tajemne stosunki niemieccy i austrjaccy kapitaliści. Zemsta rewolucyjna kazała nam być nieubłaganymi. Poleciłem artylerji bić w najwyższe i najbogatsze pałace, w cerkwie, w popów, w monachów. Zapaliłem pociskami ogromny dom Hruszewskiego i dom ten palił się jasnem ogniskiem przez trzy doby. Setki oficerów i junkrów zabiliśmy bez pardonu. Wszyscy cudzoziemcy, kupcy, bankierzy przybiegli do władzy Sowietów, prosząc o obronę. Złamaliśmy kijowską Radę, jak uprzednio Kierenskiego. Zaproponowałem