Strona:Józef Weyssenhoff - Noc i świt.djvu/297

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   295   —

właściciela i jego współwyznawców, Żydów, mnóstwo osób, podejrzanych z pozorów o burżujstwo, bo czysto ubranych i nie bratających się z gawiedzią; dużo też Polaków.
Sworski i Łuba znali się już z wielu rodakami, a najczęściej chodzili do Łabuńskich, z którymi znajomość zawiązała się ściślejsza. Matka i córki były odrazu sympatyczne obu emigrantom z Waiszawy. Ojciec, po bliższem poznaniu, okazywał się też porządnym człowiekiem. Pozory „żubra“ i „krajowca“ należały widać do programowego rozumu pana Stefana, gdyż chętnie niemi paradował. Można go było jednak wziąć na polską ambicję. Więc sypnął pokaźną sumę na formację wojska polskiego, obiecywał dać i więcej, jeżeli okoliczności pozwolą. Stało się to pcd wpływem wzmożonego porozumienia ze Sworskim może też dla skaptowania Bronka Linowskiego, który nietylko pięknie mówił o wojsku, ale był pożądanym kandydatem na zięcia.
Hanka szukała też rozmów ze Sworskim, coraz bardziej wtajemniczonym powiernikiem, zawsze o Bronku, od czasu jak ten powrócił do pułku.
I dzisiaj byli literaci u Łabuńskich, więc Hanka powtórzyła cicho Tadeuszowi swą upartą interpelację:
— I cóż? nic?
Znaczyło to: czy niema wiadomości o nim, lub może listu od niego.
— Nic — ale trudno się i spodziewać. Wie pani, że ja żadnego listu wogóle nie otrzymałem już od... miesiąca. A przecie pisywali do mnie stale i z Petersburga i z Mińska; dostawałem nawet czasem listy