Strona:Józef Weyssenhoff - Noc i świt.djvu/286

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   284   —

serce w dziewczynie, zdobyła się jednak na odwagę i poszła na spotkanie Linowskiego.
Poznał ją zdaleka, zauważył, że wypiękniała, choć nie zdawał sobie sprawy, dlaczego? — — Ani schudła, ani przytyła, ani urosła — — ale oczy zakochanych nabierają nowych blasków i cieni, zmieniają cały sens twarzy: Bronek spostrzegł skutek, nie zgadując powodu. Powitał ją uprzejmie i swobodnie, nazywając po imieniu. Ona uścisnęła dłoń jego nerwowo, nie tak rezolutnie jak zazwyczaj, i — o dziwo! — nie powiedziała nic.
Przyglądali się sobie wzajemnie przez chwilę, ona z uśmiechem zakłopotanym, on z pogodnem, prostem zapytaniem w oczach, którego jednak nie wymówił:
— Co mi chcesz powiedzieć?
Hanka miała wiele do powiedzenia mu wogóle, a wybrała się naprzeciw niemu ze specjalnym zamiarem, gorąco sformułowanym w myśli. Ale, czy chwila była niepodobna do przewidzianej? — czy postawa Bronka zbyt imponująca? — Hanka rzekła tylko po chwili namysłu:
— Chodźmy — rodzice moi oczekują Bronka...
Weszli zatem spiesznie na schody i znaleźli się w salonie, gdzie oboje państwo Łabuńscy zarzucili Linowskiego grzecznościami i pytaniami.
Bronek przyjmował komplementy prawie obojętnie, przywykły widać do słuchania takich oświadczeń, na zapytania zaś, dlaczego i na jak długo przybył do Kijowa, odpowiadał dokładnie, że odkomenderowany został przez generała Dowbora, z trzema innymi oficerami, dla nawiązania stosunków z organizatorami