Strona:Józef Weyssenhoff - Noc i świt.djvu/265

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   263   —

z wybitnych „burżujów“, ustanowionej przez militarystyczne Prusy? — No, powiedz!
Sworski pozbył się odrazu uśmiechu i odpowiedział:
— Jest tu lewicowa konsekwencja — bo taka też to i lewica polska! Pachołkowie niemieccy! Niemcom potrzebny pokój, a bardzo niemiłe wojsko polskie, od nich niezależne.
— Racja! — zawołał Celestyn.
— Ale obrzydliwa racja! — dodał Tadeusz.

∗             ∗

Iskra zapału do tworzenia wojska, która obiegła polską kolonję w Kijowie, przeszyła też serce Hanki Łabuńskiej mocno sympatycznym dreszczem. Dreszcz ten nie udzielił się jej od ideowych rozumowań, ale bezpośrednio od dotknięcia listu Bronka Linowskiego. Nazajutrz po nadejściu listu, ujrzawszy o 9-ej rano na skwerze podwórzowym Sworskiego w pozie wyczekującej, zbiegła do niego, pochłonęła radosną wieść i wyprosiła sobie pismo do przestudjowania — do następnego poranka. Piękna to była zabawa z tym listem ukrytym w staniku, dotykającym bijącego serca, to znów czytanym ukradkiem, z przerwami aż dopiero przewertowanym najdokładniej przed nocą, w sypialnym pokoju, gdzie już trzeba było podzielić się tajemnicą ze starszą siostrą, Tereską, towarzyszką sypialni. Zresztą list był bardzo niewinny, nie do niej pisany, nie wspominał nawet o niej. Ale pisany jego ręką, zawierał jego myśli i zapały, skreślone wymownie.