Strona:Józef Weyssenhoff - Noc i świt.djvu/210

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   208   —

państwie, obcowaniem z innymi, bliższymi sercu ludźmi. Spotkał też odrazu wielu znajomych Polaków, a przedewszystkiem Celestyna Łubę, którem u serdecznie się ucieszył.
Spotkali się już dawniej w Mińsku, do którego Łuba zawitał ze swą starą, ślepą pupilką, zabraną z szosy Słuckiej. Nikt się po nią nie zgłosił, zato ona przywiązała się mocno do Celestyna. Umieścił ją przy pewnej polskiej rodzinie, wcale nie bogatej, więc musiał dopłacać do jej utrzymania. Sam zaś zarabiał skąpo, dając lekcje w nowo założonej polskiej szkole. Aż to wszystko zniecierpliwiło Sworskiego:
— Mój drogi! dałbyś już pokój tej babinie. Nie masz przecie względem niej obowiązków. Uczenie dzieci polskich — rozumiem. Ale nie tam to. Mamy ważniejsze roboty.
— Daj mi ważniejszą robotę, Tadeuszu.
— Daj mi!.. łatwo powiedzieć. Ja sam dla siebie szukam i nie znajduję.
Gdy Tadeusz, zmęczony poszukiwaniem dla siebie stosownego zajęcia w Mińsku, wyjechał do Petersburga dla szerszej akcji publicystycznej, Celestyn pozostał jednak przy swem bakalarstwie. A o staruszce opowiadał, że mu nie sprawia różnicy w wydatkach, bo je bardzo mało. Gdy wreszcie przewidywano i w Mińsku rychłą okupację niemiecką, Łuba wynalazł tam inną staruszkę, widzącą i trochę zamożniejszą, która zapaliła się do akcji przeżywienia ślepej i zachowania jej dla rodziny. Sam zaś podążył do Kijowa, gdzie już Niemcy nie dojdą, jak powszechnie twierdzono.