Strona:Józef Weyssenhoff - Noc i świt.djvu/188

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   186   —

— A pan sądzi, że ja nie będę tęskniła? — przerwała Zofja i oczy jej zaszły łzami.
Tadeusz ujął ją za obie ręce, które ucałował. Lecz ona wyprężyła ramiona, odsuwając pokusę zbyt czułego pożegnania.
— Drogi mój panie narzeczony! Nie dotykajmy tych strun, bo się rozjęczą. — — A nam potrzeba siły. — — Niech pan pisze do mnie, jak tylko będzie można. Ja także. A jeżeli nie będzie nawet poczty możliwej między nami, rozmówimy się za pośrednictwem Ducha, którego czcimy oboje.
— Czy nam się objawi??
— Ufajmy!