Strona:Józef Weyssenhoff - Noc i świt.djvu/166

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   164   —

porywowi. Ojciec, choć dawniej bywał przykry, zawsze był rozumnym i dobrym Polakiem. Zdanie ojca ma jednak szerokie uznanie w społeczeństwie.
Z Tadeuszem Sworskim rozmówił się Bronek dostatecznie w lesie, zaraz po owem przebudzeniu. Sworski był oczywistym przeciwnikiem legjonów, a podczas ostatniego pobytu w Inogórze pokumał się z ojcem na dobre. Bronek, choć nie asystował wszystkim rozmowom, bo podczas pierwszego leczenia nogi nie przychodził do stołu jadalnego, zauważył, że komitywa ojca ze Sworskim zawiązała się nietylko z powodu wdzięczności za akcję ratunkową, lecz i na gruncie zgodnych zapatrywań politycznych. A przecie Sworski to dawny polski rewolucjonista, pisarz i Polak niepodejrzany...
Najgłębiej utkwiła Bronkowi w głowie krótka rozmowa z Celestynem w Inogórze. Przy pierwszem spotkaniu w Końskich polubił odrazu tego oryginała i zapaleńca i bez wahania odkrył mu swój zamiar wstąpienia do legjonów. Celestyn zapalił się wówczas od iskry młodego porywu do służenia ojczyźnie w tym kierunku. Perorował nawet odpowiednio. Przy następnem spotkaniu — w tym lesie — bardzo mało z sobą gadali. Dopiero w Inogórze widząc, że Celestyn bardziej gestem i wykrzyknikiem, niż mową, potakuje zdaniom Sworskiego, zainterpelował go Bronek:
— A wówczas w Końskich był pan mojego zdania...
Celestyn skręcił ręką brodę jakby z niej wyciskał to, co dawniej nagadał, a potem rozłożył brodę na obu dłoniach okazałym wachlarzem i rzekł: