Strona:Józef Weyssenhoff - Narodziny działacza.djvu/77

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   71   —

materyi. Wziął jednak na swą odpowiedzialność zapewnienie:
— Będzie tańsza od dzisiejszej.
Pewna otucha wstąpiła w znękanego ojca.
— To dobrze. To i ja skorzystam. Bo co do reformy szkoły, jestem najgorliwszym stronnikiem reformy. Któżby tego nie pragnął?!
Pozostawał jednak niezaspokojony poszukiwacz środków na odwrócenie drapieżnych wierzycieli.
— Róbcie, co możecie, byle prędko. Szczęść wam Boże! Ale rozumiesz sąsiad, że ja czasu nie mam na osobiste współdziałanie z wami... Najgorszy ten termin 29-go sierpnia!
Pan Apolinary zamyślił się. Poczuł nowy brak znajomości programu Stowarzyszenia. Czy w programie tym zawiera się i akcya ratunkowa zrujnowanych obywateli, czy niema takowej?...«
Dobył notatnik podróżny i zapisał:
»Zapytania do komitetu. (Podkreślił). Primo: Wysokość opłaty w nowej szkole. Secundo: Jak się zapatruje komitet na akcyę ratunkową?
— Co tam sąsiad zapisujesz? czy wolno wiedzieć?
— Zapisuję... tak sobie. Zapisałem termin waszej licytacyi.
Ten rys działalności trafił wprost do serca zabiedzonemu Pruszczyńskiemu.
— Aa, gdybyście tam mogli w waszym komitecie pomódz... Bo widzisz, kochany panie Apo-