Przejdź do zawartości

Strona:Józef Weyssenhoff - Narodziny działacza.djvu/62

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.




DZIEŃ TRZECI.

Nikt nie zaprzeczy, że praca kulturalna wygodna, bez wysiłków nieprzyjemnych, bez nadmiernego nakładu pomysłów i pieniędzy, jest funkcyą obywatelską, pełną wewnętrznej słodyczy. Z tych względów lepiej ją sprawować na wsi, niż w mieście; w lecie, a nie w zimie; nie w zamkniętych biurach i gabinetach, lecz na świeżem powietrzu. Działanie na lud, połączone z przechadzką po wsi, w jakiś wieczór świąteczny, pośród wyszywanych sukman mężczyzn i sznurówek dziewczyn, dyszących świeżością grzędy i polnego kwiecia — jest zajęciem niemal idyllicznem. Działanie na współobywateli, zasadzające się na objeździe sąsiedzkim, w wygodnym koczu i przy sprzyjającej pogodzie — jest również zabawą obywatelską pełną podniosłych wzruszeń.
Tę ostatnią formę pracy kulturalnej, obrał sobie po namyśle pan Apolinary.
Po przyj eździe z Warszawy i ochłonięciu z upojenia wielką polityką, ujrzał się bowiem pan de-