Strona:Józef Weyssenhoff - Narodziny działacza.djvu/20

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   14   —

kow przez głosowanie. Kiedy zaś chodzi o działanie tej doniosłości co nasze...
Pan Apolinary wytrzeszczył oczy. Nie spodziewał się, aby działanie tych panów było aż tak doniosłe...
I przestając znowu słuchać o zasadzie wyborczej, począł rozważać w duchu: co to za figura ten pan Hyc i do jakich granic posuwa się jego wielmożność?
A nieświadomy dezercyi pana Apolinarego od przedmiotu, pan Hyc tracił dalej swą wymowę. Mówił z rosnącym zapałem, niby do licznych słuchaczów:
— ...Gdy więc na zasadzie wyborów pozyskaliśmy liczny poczet mężów zaufania ze wszystkich stron kraju, chodzi o to, jakim sposobem to zaufanie ogółu spożytkować dla ogólnego dobra, rzekłbym, jak je spieniężyć? Warunki nasze nie dozwalają licznych zgromadzeń, a tem bardziej publicznych obrad. Pozostaje droga jedyna —
Pauza. Pan Apolinary, obudzony ze swych pobocznych medytacyi, chwyta uchem ostatnie, drżące jeszcze w powietrzu, wyrazy i powtarza je nawet półgłosem:
— Droga jedyna... no — no?
Mówca, podniecony oddźwięcznością słuchacza, tem świetniej wygłasza swój wniosek:
— To zaufanie wyrażone przez pierwsze wy-