Strona:Józef Weyssenhoff - Narodziny działacza.djvu/105

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.




DZIEŃ PIĄTY.

Dopiero na trzeci dzień po południu wyrwał się pan Apolinary z Garbatki, czując, że praca dla społeczeństwa postępuje niesporo, a jego własna gorliwość obywatelska traci hart przy niewłaściwem zastosowaniu. Pobyt delegata w Garbatce nie minął jednak bez pożytku dla kraju, gdyż pan Ryszard Gałązka przystąpił do Stowarzyszenia. Uchylił się od ofiary pieniężnej, co prawda — ale zapewniał, że w trójnasób odsłuży się za to instytucyi. I było to bardzo prawdopodobne. Ryś, ze swoją weną i łebskością, mógł być użyty do wydziału skarbowego, do szczególnych poruczeń finansowych. Gdyby naprzykład zaszła potrzeba zfinansowania jakiej pożyczki zewnętrznej, albo ubezpieczenia Stowarzyszenia od jakich przypadków, Gałązka byłby jedynym do tego agentem.
Reszta wrażeń, które pan Apolinary wywoził z Garbatki, była, że tak powiem, natury mieszanej. Przegrał grubo po pierwszej kolacyi, ale na-