Strona:Józef Weyssenhoff - Jan bez ziemi.djvu/280

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   278   —

— Skumin — odrzekł tamten, podając hrabiemu dwa palce.
Bobrkowski naszkicował postawę kogutowatą, ale zajrzawszy w jasne oczy silniejszego ptaka, uspokoił się i porwał pannę Dosię do sali balowej.
Hasło mazura obudziło w całej młodzieży, nawet modernistycznej, uśpione dreszcze szlachetnego tańca. Nie chodziło tu już, jak w nowych tańcach, o karykaturę prawiecznego aktu zwierzęcego w mniej lub więcej wyrazistych podrygach i uściskach, lecz o zaloty grzeczne, estetyczne a ochocze, o pokaz wyszkolenia choreograficznego i towarzyskiego.
Istnieje podanie, że konie andaluzyjskie, przywykłe od licznych pokoleń do „hiszpańskiego kroku“, wykonywają go tradycyjnie, prawie bez ćwiczeń przygotowawczych. Polskie konie we frakach powinnyby umieć tańczyć swój tradycyjny taniec. Jednak młodzież nie umiała. Zgrabniejsi biegali mniej więcej powabnie, lecz bez właściwego charakteru; mniej zdolni naśladowali mazura ze starych obrazków humorystycznych. — Panie, mające w prawdziwym mazurze tylko zadanie posuwania się szybko i płynnie, wyprzedzając o pół kroku swego tancerza, zapomniały i tej skromnej roli, może pod wpływem nieudolnych towarzyszów. Nawet Dosia biegała bez choreograficznego sensu ze swym galicyjskim tancerzem. Jeden tylko niemłody już pułkownik ze służby rosyjskiej i piękna dama rosyjskiego pochodzenia tańczyli mazura znakomicie, według reguł sztuki. Żal było patrzeć. Pomimo te niedomagania, taniec szedł naogół hucznie i dostojnie,