Strona:Józef Weyssenhoff - Jan bez ziemi.djvu/195

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   193   —

pytał, dlaczego niema choć jednego większego pokoju:
— Nie wolno — odpowiadano — są przepisy, ograniczające kubiczność. Inaczej bank nie daje pożyczki na budowę.
— Rozumiem — rzekł Jan — że takie przepisy mogą istnieć dla budowy mieszkań robotników, ale czyż ten dom jest dla nich przeznaczony?
— Nie, ale mieszkania średniej inteligencji są zasadniczo zrównane z proletarjackiemi — odrzekł przedsiębiorca, zadowolony z tego porządku rzeczy.
— No, ale gdzież ma mieszkać wyższa inteligencja? — rozśmiał się Skumin.
— Może sobie sama budować domy, bez pożyczki. Wyższa inteligencja powinna mieć pieniądze.
— Jestem pańskiego zdania.
Zniechęcony bezowocnem poszukiwaniem, Skumin najął pokój w familijnym pensjonacie. Był to salon, oderwany od większego mieszkania. Inne wygody miał wspólne z nieznajomą familją.
Chociaż Skumin mało stykał się obecnie z szerszeni życiem Warszawy, wysłuchał sporo rozmów. Uderzyły go ciągłe narzekania na ciężar pracy. Te narzekania były w dziwnej sprzeczności z widocznemi wynikami pracy. Robiono mało, długo i źle. Pracowali energicznie tylko grubsi spekulanci. Rzemieślnik i robotnik byli niepospolicie leniwi, niedbali o swój kunszt, a wymagający nieuzasadnionych podwyżek. Tłum proletarjacki zdawał się ciągle oczekiwać rozdawnictwa pieniędzy bez pracy, co było jego wyma-