Strona:Józef Weyssenhoff - Jan bez ziemi.djvu/183

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   181   —

gdy poprzednio mówił często i przyjaźnie, zajmował się nawet czynnie jego sprawami i przyszłością. Musiał się ostatniemi czasy domacać jakichś dowodów wiarołomstwa żony, które potwierdziły jego dawniejsze podejrzenia. Nie żeby śledził osobiście lub zapomocą jakichś pokątnych wywiadów — był nato zbyt dumny i lojalny — ale mógł się czegoś dowiedzieć przypadkiem, a wielu rzeczy domyślić. Jest on bystry i skryty, i biorący wszystko pod rozwagę.
— Czy ja sama — myślała Wercia — strzegłam należycie swej tajemnicy? Czy ten szał unosił mnie, a ja zaledwie się z nim kryłam? Pierwsze, najlepsze nasze chwile z Jankiem uszły cudem czyjejkolwiek uwagi. Ale te następne pogonie za dalszym ciągiem — pogonie i za nim, niestety — te wyjazdy moje do Poznania i Warszawy, ta nieszczęsna wyprawa na Sołacz, niedostatecznie osłonięta przez kłamstwo... wszystko to narobiło więcej hałasu, niż przyniosło zadowolenia.
Do smutniejszych jeszcze dochodziła wniosków pani Weronika. Ona pokochała Janka szaloną, niepamiętną o niczem innem miłością; on zaś ją?... zmysłami, wdzięcznym odwetem za jej uczucie. Nigdy nie miał przekonania do trwałości ich romansu w stanie pierwotnym, połączonym z oszukiwaniem Ambrożego. Niechętnie nawet skłaniał się do namysłu nad uregulowaniem przyzwoitem romansu przez rozwód... Teraz zaś uciekł od niej i nie odpisuje nawet na listy. Czy jest pospolitym mężczyzną, który skorzystał z oferty zbyt ponętnej, aby ją kto, oprócz może bi-