Strona:Józef Weyssenhoff - Jan bez ziemi.djvu/163

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   161   —

— Ja też wcale nie mówiłem, że była grzeszna. Tylko taki ładny, poetyczny obrazek: Janek Skumin, typ donżuanowski, wprowadzający damę całą osłoniętą, jakby zamaskowaną...
— Zimno było, musiałam się otulić.
— Ach, to pani była z Jankiem!! — rozdziawił się szeroko Gozdzki.
— Ja.
— A pan o kim mówił?
— Nie wiedziałem... nie wymieniłem nazwiska.
— Ale wymienił pan fakt. Poco? — I mówią, że kobiety są plotkarki!
Pomimo nowych protestacyj Gozdzkiego, Dosia utrzymała, aż do pożegnania, swą rolę lekko urażonej.


∗             ∗

Wieczorem tegoż dnia pustki były w Resursie. Na wielkiej skórzanej kanapie siedziały sennie „wujaszki ojczyzny”: Bronisz, Golanczewski i „czarny charakter” Chwalibowski, czekając na czwartego do bridge’a. Przeżuwali plotkę, którą żywili się przez dzień cały.
— Mnie się jednak zdaje, że była to panna Tolibowska. Panna rozhecowana, już nie podlotek i w spazmatycznem poszukiwaniu męża. Widać ją ciągle z innym kawalerem — cedził Chwalibowski.
— Dziwnie się to jednak składa z faktem, że tegoż dnia pani Radomickiej nie było w Gdeczu, chociaż miała gości. Przyjechała dopiero późnym wieczorem — dowodził Bronisz.