Strona:Józef Weyssenhoff - Jan bez ziemi.djvu/136

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   134   —

towaru na zbycie, byłoby niezgrabne i niezgodne z dostojeństwem ojca. Pomimo, że mu bardzo pilno było do wykonania projektu, który sklecił temi dniami, zwrócił rozmowę na inne tory:
— Ale co tam Doda! Poznałeś ją i poznacie się jeszcze lepiej. Mówmy o sobie, Janku.
Zaczął tedy mówić o sobie samym, coś w rodzaju spowiedzi generalnej z całego życia, wybierając, oczywiście, wyznania efektowniejsze. Opowiadał o swych dalekich podróżach zagranicznych, przyczem zapędził się aż do Afganistanu, chociaż zapomniał, jak się tam dojeżdża. Zwierzył się ze swych pomysłów finansowych ogólniejszego znaczenia, które urzeczywistnić można było tylko w Berlinie, naturalnym naszym sojuszniku w sprawach tego rodzaju. Dlatego i teraz był długo w Berlinie i przez ten czas nie widział córki, co mu było nad wyraz bolesne. Przeszedł do skromnych wyznań o swem wykształceniu: szkół nie skończył w kraju, „gdzie się niczego nauczyć gruntownie niepodobna“, ale słuchał wykładów na różnych uniwersytetach zagranicznych; na jednym ofiarowano mu nawet tytuł doktora obojga praw, ale go nie przyjął, bo życie ruchliwe i zdolności spostrzegawcze nauczyły go więcej, niż którakolwiek szkoła. Zaczął wreszcie mówić o swych zdolnościach artystycznych i o powołaniu na estetę w teorji i w życiu... gdy spostrzegł, że nowy przyjaciel coraz częściej strzela oczyma w stronę innych współbiesiadników i mniej pilnie go słucha. Zapragnął więc teraz czegoś dowiedzieć się o jego psychice. Zmierzał do wyko-