Strona:Józef Weyssenhoff - Jan bez ziemi.djvu/103

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.




VII.

Około dziesiątej rano miała się zebrać partja tennisa kompletna: dwie panie i dwóch panów. Już dobre pół godziny siedziała Dosia Tolibowska w bibljotece, przeglądając książki, które lubiła bardzo, nietylko dla ich treści, ale i dla ozdoby zewnętrznej. Zauważywszy na półkach sławne dzieło agronomiczne, którego nie znała, zanotowała sobie w pamięci, że wyprosi sobie u wuja Ambrożego wypożyczenie tego dzieła do Radogoszczy, gdzie się gorliwie zajmowała gospodarstwem rolnem. Tymczasem zaś chwyciła tomik oprawny w skórę złoconą — wiek 18-ty. Przeczytała tytuł: „Contes et nouvelles en vers par M. de La Fontaine — Amsterdam (Paris) 1762. Tome premier“ — i zaczęła przeglądać śliczne ryciny według Eisena, wykonane przez pierwszych rytowników francuskich owej epoki. Ryciny były, krótko mówiąc, lubieżne. Mężczyźni, wszyscy młodzi i zalotnie ubrani, okazywali wyraziście swe zapały kobietom niby wstydliwym, lecz wystawiającym swe wdzięki na lube niebezpieczeństwo. Gdzie indziej znowu boginie i bogowie jeździli