Strona:Józef Weyssenhoff - Hetmani.djvu/82

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

składach, umieszczonych zwykle na rogach ulic, jak nasze cukiernie!
A jeszcze rozmowa o cenie i o pieniądzu!
Wprawdzie po wszystkich miastach świata, gdy wsłuchać się w rozmowę tłumu, trzy jej ćwierci przypadają na temat pieniądza; jednak można złowić we Włoszech rozmowę o sztuce, we Francji i u nas — o kobietach. Tutaj tę ćwierć pozostałą od obowiązującego tematu wypełniają piwo i cygara.
Ulica wystawia kolosalne okazy zdemokratyzowanego bogactwa. To przyznać trzeba: ziemski ideał Prusaka blisko jest swego absolutnego wcielenia. Taniość i rozmaitość lokomocji dochodzi naprzykład do rozmiarów, które budzą podziw w przybywającym tu gościu. Ten dworzec centralny w samym środku miasta, grzmiący co minuta nowym pociągiem, albo taka ulica Lipska, która płynie pośrodku nieprzerwanym dwurzędem tramwajów, oprócz innych wehikułów wszelkich typów konnych i samochodowych — świadczą jednak o genjuszu tej rasy w urzędzeniu taniego szczęścia dla wszystkich.
Wszystko tu zmierza do idealnej powszechnej wygody; wygodzie służy i sztuka i, póki nie wychodzi z tego zakresu „des Kunstgewerblichen“, sprawia tylko lekkie cierpnięcie zębów, do którego jednak można się przyzwyczaić. Ale oburzające są zaiste porywy berlińczyka do sztuki właściwej, zwłaszcza urzędowe apoteozy nieautentycznej chwały Prus. Nowe gmachy publiczne, pomniki, jak Wilhelma I, lub ten szereg przódkow brandenburskich w Tiergartenie — aleja serów, zwana „aleją Zwycięstwa“ — należą do najpiramidalniejszych okazów złego smaku i przykładów, jak nie należy używać marmuru i bronzu. Warto

70