Strona:Józef Weyssenhoff - Hetmani.djvu/292

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Bez Niego ani kroku w życiu dla ogółu nie postawię.
Ależ jego niema! Więc cóż dla nas? wspominać, składać go z okruchów jego zdań, stawiać mu pomnik? To za mało na życie i nie zgodne z jego przykazaniami.
Chciałem się dowiedzieć od panny Czadowskiej, czy nic nie pozostało po Piaście w formie rękopisów, choćby listu testamentowego? — Nie wie. — Więc o czemże mówili w godzinach tych bezcennych, przedśmiertnych? — — Znowu ten uśmiech tajemniczy, nareszcie już niemądry! Szlachetna to istota, ale zawsze tylko kobieta! Gdybym tam był z Piastem na jej miejscu!
Ani owej „Teogonji“, która pod symbolami zawierać mogła cudowny poemat albo i księgę proroczą — ani syna, rodzonego dziedzica duszy — ani piędzi ziemi własnej, gdzieby odnaleźć można dotykalne ślady pracy osobistej, choćby drobne pamiątki — — nic, nic!
Po drogach był przez całe życie, śród bitew ciał i bitew dusz — — siał uparcie ziarna w lotny piasek naszego zmysłu historycznego. Mało co wzeszło.
Pragnący szczęścia miljonów, a nienawidzony przez wielu! Ci, którzy go kochali, bronili go słowami tylko; od zguby nikt go nie obronił.
I przeminął, a my zostaliśmy!



280