Strona:Józef Weyssenhoff - Hetmani.djvu/281

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

kolwiek wyrok dadzą o mnie sądy ludzkie, roboty te pójdą naprzód. Nie ja bowiem niemi kieruję, ale Duch przeze mnie.“
— O! tak im wygarnął!
— A oni jemu co na to?
— Nic — słuchali. Zaczęli szeptać pomiędzy sobą, panie tego — nie mogłem dosłyszeć. Oficer do prokuratora coś musiał mówić, że podsądny ma pstro w głowie, bo palcem na czole rysował sobie kółka. — Potem przeczytał Piastowi długi referat, tłumaczony z niemieckiego, o jego kryminałach w Berlinie, w Hadze, w Paryżu, w Galicji — Bóg wie gdzie! Warjat, czy nie warjat, nawojował po świecie niemało, panie tego — a po naszemu: pilnował sprawy, gdzie tylko była. — Więc znowu gdy wysłuchał, powiedział Piast:
„Dokumenty wasze noszą podpisy uprawnione i pieczęcie odciśnięte rękoma, które je dzierżą z urzędu. Ale treść aktów jest fałszywa i oszczercza, bo dyktowali je ludzie bez sumień i przerabiacze prawa na narzędzia podłych instynktów swoich, — jako ten człowiek obcy, który usiadł dzisiaj między wami, a gdzie zasiądzie, przynosi z sobą przewrotność sądu i splamienie ducha“.
— Tak powiedział Piast na śledztwie?! — zawołałem.
— Chyba że tak?... — odrzekł Wiśniakowski. — Harmider się zrobił. Latzki zerwał się z krzesła — rozumie jucha wszystko po polsku. — „Jak pan śmiesz — zawołał po niemiecku — rzucać potwarze na człowieka i rządy, którym tylko dobrodziejstwa zawdzięczacie?“ A Piast pierwszy raz spojrzał Latzkiemu prosto w oczy — i cicho się zrobiło przez chwilę — i sąd zaniemówił

269