Strona:Józef Weyssenhoff - Hetmani.djvu/239

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

regimentarzy i ochotników ducha, których masz za umarłych. Gdy będziemy oczyszczeni i zgodni, ci wszyscy poprowadzą nas w chwałę. I prowadzą już dzisiaj, w tej chwili, niewidzialnemi ścieżkami, knując nieprzeparcie plany Najwyższego. — Tacy bowiem hetmani nie umierają!
— Jeszcze nie czas? — zapytałem gorąco. — Niechżeby stanęli hetmani na czele rzesz, które się dźwigają! — W tem wrzeniu niema ich! I być tu nie mogą, bo ruch nie nasz, przez ślepców, lub podstępnych wrogów wzniecony. Chodzą po kraju handlarze, sprzedający zdradę za proroctwa, noże za miecze i chlob dla głodnych z zatrutej mąki.
— Kogo stryj ma głównie na myśli?
— Otwartych wrogów zagranicznych, jak Prusacy, ale i wrogów wewnętrznych...
— To jest Żydów?
— Po tegorocznej próbie... — zaczął Piast i urwał.
Zasępił się i pochylił głowę tak, że wydał mi się prastarym pokutnikiem za odwieczne pomyłki. I dokończył zdanie pozornie bez związku z poprzednią treścią:
— Wzmagajmy raczej siły własne...
Teraz rozumiem, gdy to składam w pamięci. Stary hetman odpowiedzialny jest za „występki nasze i rodziców naszych“ jak w psalmie pokutnym. Piast! spadkobierca Kazimierzów. — O błędach przodków mówi się niechętnie.
Przez skojarzenie pojęć stanęły mi na myśli moje sojusze filosemickie, a zwłaszcza Hela piękna — gorąca — ohydna!
Gdym tylko pomyślał, spojrzałem w oczy Piasta, W których wyczytałem, że wszystko wie o mnie. Ale nie przeszedł do wymówek głośnych, bo wiedział za-

227