Strona:Józef Weyssenhoff - Hetmani.djvu/221

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Profesor zachwiał się w wymowie:
— Ach, panie, to legenda, to mit! — — Mój ojciec mawiał niegdyś o nim. — — I zawsze w gorących czasach błąka się wieść o nim — — ale to przecie człowiek już odwieczny, przeżyty. — Spotkał go pan kiedy?
— Jest moim krewnym — odpowiedziałem wymijająco.
— Jeżeli go tu pan zobaczy... niech mu pan poradzi, aby wyjechał. Ma licznych nieprzyjaciół. — — To oczywiście między nami, panie Tadeuszu.
— Rozumie się, kochany profesorze.

∗             ∗

Może Rajkowski nie chce mieć Piasta za współzawodnika we wpływie na lud? — — albo nie wierzy w jego zdolności? — — Jednak osłania i szanuje Piasta. Już to drugi raz zauważyłem.
Co tu jednak spierać się o pochody i dowódców, kiedy planu kampanji niema, a jeżeli jaki istnieje, to nie nasz. Porównywamy się radzi do wielkiej Rewolucji francuskiej. Krwi już może i więcej, ale gdzież te wielkie kroki naprzód, gdzie Konwencje, Konstytuanty? — — Nowe pomysły? — Strajk powszechny, jedyny zamach większy, urwał się i tylko kraj ogłodził. Strajkuje teraz jeszcze, kto chce: to krawcy, to kominiarze. I rozbija, kto chce, i ostatecznie, kogo chce. — — Aby dojść do takiej „rewolucji“ nie trzeba długo pisać, ani wiecować. Upić się tylko, wziąć browning w garść, wyjść na ulicę i strzelać do wszystkich, którzy się nie podobają. — — Właśniem to ułatwił: dostarczyłem browningów towarzyszom!
Posyłamy wyroki śmierci „burżujom“, wykonywamy je czasem — — rewolucja socjalna ogranicza się do za-

209