Strona:Józef Weyssenhoff - Hetmani.djvu/218

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Gdyby można rozkosz fizyczną oddzielić zupełnie od zbliżeń duchowych, stosunki między obu płciami byłyby marną zabawą, lub tylko kosmicznie mądrą funkcją. Ale w samej naturze ludzkiej leży, oprócz fizjologicznego, pociąg instynktowny do stworzenia uczuciowej i myślowej spójni, zgody między kochankami. Jest on nawet samą treścią miłości wyższej, uszlachetniającej, bez której związek z kobietą będzie zawsze czemś lichem, czemś nawet wrogiem i niszcząccm.
Ten uścisk wyższego rzędu między mężczyzną i kobietą może tylko powstać z wzajemnej szczerości; dusze chcą się przenikać, nie mogą mieć dla siebie zagadek pochodzących z umyślnego ukrywania, tem bardziej z kłamstwa. Najgroźniejszym jadem w stosunkach ludzkich wogóle — jest kłamstwo.
Czy Hela kłamie? — nie wiem. Ale ukrywa dużo przede mną i to jest zaczyn ciągle drżącego we mnie niepokoju.
Gdyby ją wyrwać z tego kłębowiska knowań, z tego jej towarzystwa złoconego i krwawego! Uciec z nią na życie we dwoje, spokojne, szlachetne! — — —
Dwie stają tu na drodze zawady: ja byłbym zbiegiem od sprawy, której oddałem lepszą część duszy; Hela zaś nie poszłaby za mną. Czuję, że gdybym jej zaofiarował taką sielankową przyszłość dla nas obojga, parsknęłaby śmiechem.
— Ognia mi trzeba i krwi naokoło, abym cię kochała tak, jak pragnę — powiedziała mi niedawno.
A jabym chciał w nią wmówić miłość cichą, wzajemnie ofiarną, wegetację wspólną, dwupłciową...
A więc, gdy zgodzić się nie możemy, mamy się rozejść? — — Ja wyobrazić sobie nawet nie mogę, abym zdołał to postanowić.



206