Strona:Józef Weyssenhoff - Hetmani.djvu/171

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

źródło w niepohamowanej pysze. Zazdrość jest właściwie brakiem ufności w szlachetność uczucia, jest wogóle chorobą miłości. Skłonność zaś do poniżania urojonej naw et rywalki nie należy do najpiękniejszych kobiecych instynktów.
Trzymała mnie jednak Hela tego dnia u siebie, przeszkadzając nawet wykonać jedno pilne zlecenie, które miałem od partji. Gdym się chciał żegnać, osadzała mnie na miejscu takiem zdaniem:
— Będzie czas jutro, bo ja postaram się jutro wyjechać; a panna Dodoska (umyślnie przekręcała nazwisko) nie wyjedzie, może trochę poczekać.
Po długich i nieznośnych godzinach przyszło nareszcie pęknięcie tego głupiego naprężenia. Przyszło bez powodu, bez rozumowania — poprostu Eros przypiekł nam zbyt blisko skórę swemi żarami.
— Hela!
Rzuciła na mnie obie ręce gwałtownie, poczułem zakrzywione jej różowe pazurki.
— Mój jesteś?
— Ależ twój, niepodzielnie twój! Nie psujmy przez dziecinne kaprysy...
— No, pamiętaj! bo gdybyś... Już, już nie mówię. Pocałuj mnie — o tu — całuj mocno, mój ty...
Aż do łez i zapomnienia całego świata. Ktoby chciał sztucznie odnowić szał pierwszego uścisku, niech się uprzednio pokłóci z kochanką.

∗             ∗

Ciernie do naszej dziwacznej sielanki dorzuci czasem sytuacja materjalna wynikająca z rosnącego ciągle despotyzmu strajku. Nie mamy świeżego chleba, codzień ubywa czegoś z alimentów: to owoców, to jarzyn.

159