Strona:Józef Weyssenhoff - Hetmani.djvu/137

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Szybkie otworzenie drzwi i stanęła we drzwiach trzymając za klamkę, w białym chitonie, skręcona kibicią, z pochyloną głową, rudą falą włosów wysoko uhełmiona, oczyma we mnie wpita wymownemi, jakby ta chwila niema miała służyć do uwiecznienia jej postaci w mojej wyobraźni. Skończona aktorka!
Zbliżyła się potem szybko, podała mi rękę dość pobieżnie, usiadła i wskazała mi miejsce.
— Przyjechałam do pana, ponieważ pan nie mógł do nas. Mam ważne zlecenie od ojca. Oto najpierw jego pismo, które mi pan zwróci po przeczytaniu.
List był do niej, nie do mnie, rodzaj akredytywy poselskiej, czuły i mglisty, właściwie niepotrzebny, bo tylko wyrażał zupełne zaufanie do córki, ze wzmianką zaledwie o widzeniu się z panem S. (ze mną) i przełożeniu mu wiadomej sprawy.
— Słucham rozkazów pani baronowej — rzekłem starając się użyć głosu swobodnie ugrzecznionego.
— Jestem tłumaczem propozycji mego ojca — rozpoczęła pani Paugwitz tonem ministerjalnym, dobrze jednak zastosowanym do nowego rodzaju jej piękności. — Ruch wolnościowy tutaj jest już podobno w tem stadjum, że akcja ostateczna przygotowana — nieprawdaż?
— Trudno mi na to w dwóch słowach odpowiedzieć.
— Proszę odpowiedzieć w dwóch tysiącach słów.
— Postaram się.
Postarałem się głównie o sprawozdanie ostrożne. Tłumaczyłem na język francuski niby artykuł przeznaczony do ukazania się pod cenzurą.
Po wysłuchaniu pani Hela rozśmiała się. Schudła trochę, wymądrzała w swych ponętach, wydoskonaliła

125