Strona:Józef Weyssenhoff - Hetmani.djvu/126

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

szawie. Projekty zaś moje związane z Berlinem wymagałyby rzeczywiście osobistego porozumienia, gdyż dotychczas nie zgaduję, o czem mowa. Wdzięczny jednak za wszelki dowód pamięci itd.
Sama pani Hela jest osobą realną, więc na żarty nie wymyśliłaby jakiejś do mnie sprawy, aby mnie tylko sprowadzić. Zapewne drugi list coś mi wyjaśni? Cokolwiek to może być, nie pojadę do Berlina. W spokojniejszych czasach możebym rad się dowiedzieć, co Latzki myśli o ruchu tutejszym. I panią Helę możnaby zobaczyć, jak się rozwinęła z owego czarnorudego dziewczątka w wysoce nowożytną kobietę.
Ta szczególniej ciekawość zupełnie zbyteczna w czasach czynu i walki, nie zaś pogoni za rozkosznemi wrażeniami.
Wrażeń wstrząsających, owocnych szukać teraz nie potrzebujemy nawet my, literaci, czyli aparaty nadczułe, chwytające dreszcze ludzkie dla ich utrwalenia i przekazywania osobom mniej czułym, lub nie wychodzącym z domu, lub potomnym. I prawowiciej może te wrażenia są cenne, niż pachnące fale eteru jakiejś wycieczki erotycznej; cierpimy je na własnej skórze, pożeramy rozognionym mózgiem; nie bawimy się przyjemną dysekcją życia — owszem, życie nami miota, trzęsie, dusi nas, a czasem ukazuje w przebłyskach piękną po mękach przyszłość ludzkości. Wielcy tragicy, epicy płomienni powstać powinni z naszej epoki.
A ja tymczasem piszę tylko pamiętnik.
W dniu moim, monotonnym i roboczym, ile sposobności do spostrzeżeń i namysłu! Przetrzeć tylko oczy na obrazy codzienne, zaćmione w mojej świadomości z powodu, że ciągle na nie patrzę.

114