Przejdź do zawartości

Strona:Józef Weyssenhoff - Hetmani.djvu/100

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.




Berlin, 2 lipca 1899.

To gorzej, niż nudne, żem został odprawiony od drzwi państwa Latzkich. Ekscelencja dopiero co przyjechał i nie może nikogo przyjąć. Panienka niezdrowa — zaziębiła się.
Nieznośny dzień, spędzony na przepychaniu się przez tłum na ulicach.
I jeszcze drobiazg, który mnie usposobił grobowo — zapewne objaw gorączki.
Mignął mi pod Lipami samochód prywatny, a w nim, przysiągłbym, że stary Latzki, Hela i Paugwitz. Oczywiście, to przywidzenie. Takich panów starszych w cylindrach i młodszych z minami aroganckiemi jest dużo po mieście. Ale Hela jest jedna. Nie — to nie mogli być oni.



88