Strona:Józef Weyssenhoff - Gromada.djvu/66

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 58 —

szkolnej mądrości. Pani Drobińska jest istotnie, jak to mówią, „warta grzechu“, panna Broniecka zaś wręcz przeciwnie: warta raczej cnoty, ustatkowania się, małżeństwa — — Zabawnie byłoby spłatać figla Drobińskiemu, safandule, klerykałowi, prezesowi dozoru kościelnego — — Milej jeszcze mieć taką świeżą, dzielną żonkę, jak Manieczka — — Ale oba te zadania nie dla niego, człowieka idei i czynu! To kasta zacofańców, obszarników, wyzyskiwaczy ludu, skazana na zagładę i wymarcie. — Pilno mu do swoich ludzi.
Był zamyślony, nieco tajemniczy, jednak przytomny i w miarę rozmowny; sprawiał wrażenie i ściągał na siebie powszechną uwagę, co go utwierdzało w mniemaniu, że znajduje się między obcymi.
Trochę wino, trochę wieczór letni sprawiały, że nieufność, istniejąca między ludźmi sztucznie do siebie uprzedzonymi, rozluźniała się powoli. Przyroda cudotwórcza, głaszcząc wszystkich narówni powiewem lubego dobrobytu, wygrzewała, z ludzi kiełki społecznej życzliwości. Pachnęły silnie miody na lipach i miłosne wonie świeżego siana, ciężkie jak mgły, błądziły po trawnikach. Aż milkła rozmowa, taki koncert dalekich gwarów, chichotów, poryków rozegrał się o zachodzie słońca.
Po wyjeździe włościan zawitał ksiądz Kajetan Mlecz, proboszcz z Mielna; wycelował swój przyjazd na ukochanego bridge’a i na kolację. Był to człowiek ogólnie tolerowany dla swych zalet i wad sympatycznych; nie nawracał nikogo, ani zbytnio gorszył, nie wymagał też od swych parafjan żadnych cnót heroicznych, ani gorliwej obserwacji, przestrzegał tylko pilnie pobierania należnych Ko-