Strona:Józef Weyssenhoff - Gromada.djvu/249

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 241 —

Czemskiemu proponowano nabycie Nespuchy na szkołę rolniczą dla włościan.
— Patrzajta ludzie, jakem ja to zgadł, że pan dziedzic wie o wszystkiem — uradował się Rykoń.
— Nie cieszcie się zanadto, bo sprawa nie postanowiona i przerwana została przez uwięzienie pana Czemskiego. Niespuchę nabyć chce pan Godziemba, jako przedstawiciel towarzystwa rolniczego, i założyć tam szkołę rolniczą.
— No, to chwała Bogu! — rozpromienił się Rykoń — szkoła będzie dobra i pan Godziemba nie popsuje nam domu gminnego w Mielnie, kiedy go sam z nami zakłada!
— Jakbyście wiedzieli, sąsiedzie. W tem tylko sęk, że projekt niegotowy; pan Czemski chciał ze swoimi przyjaciółmi naradzić się, kiedy go capnęła policja w Warszawie, bo jej się niepodobał. Ale nie słyszałem wcale, aby wymieniał tego warchoła, Owocnego, jako pełnomocnika. Mnieby to powiedział — w ostatnich czasach dużo z nim gadałem. To porządny chłopiec i syn zacnego człowieka... i pragnie z wami pracować, tylko jeszcze nie wie, jak się wziąć do tego. Znacie go, Janie?
Rykoniowi przebłysło wspomnienie, jak pan na Broniecka gorąco odzywała się przed nim o Czemskim; teraz ojciec go chwali i tłumaczy... Jan zrozumiał, że trzeba się dobrze odezwać o Czemskim, widocznie przyjacielu Sławoszewa.
— Znam, panie dziedzicu. Bodajby wszyscy młodzi tyle mieli chęci! Żeby tylko pan Czemski nie zadawał się z profesorem abo takimi tam, jeno