Strona:Józef Weyssenhoff - Gromada.djvu/239

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 231 —

i słuchał, nie mieszając się do rozmowy. Gdy się zaś ta urwała, bez zadowolenia czyjegokolwiek, i włościanie odeszli, agronom zapytał profesora:
— Czy pan ma zupełną pewność, że Czemski folwark sprzeda i że powstanie tu instytucja, którą z takiem i szczegółami obiecujemy?
— Liczę na Czemskiego i on mi zupełnie ufa — odrzekł Owocny, starając się odętą powagą twarzy zastąpić realne uzasadnienie swych działań.
Ale Winter ze słyszanej przed chwilą rozmowy nabrał różnych wątpliwości; że zaś lubił jasne sytuacje, nacierał dalej na profesora:
— Bo gra wydaje mi się niebezpieczną. Czemski siedzi w więzieniu, niewiadomo, kiedy wyjdzie i co pocznie. Wiem, że zamiar kupna i założenia powzięli ludzie niepożądani i że Czemski chciał ich zmajoryzować w radzie szkolnej. Ale teraz pan rozgłasza, że my kupujemy Niespuchę i zakładamy szkołę — — to jest kto? — — Czy pan zebrał inne gremjum i pieniądze?
Owocny opowiedział pośpiesznie, jakby pragnąc pozbyć się badania:
— Czemski zgodzi się na pozostawienie prawie całego szacunku na hipotece. Mamy zapewnioną sumę na początek — — z folwarku wyrobimy się...
— Przepraszam! — odparł nieustępliwy Winter — to się nie zgadza z tem, co pan opowiadał, choćby przed chwilą. Folwark ma się wyrabiać, czyli niema sumy dostatecznej nawet na kupno. Za coż tedy będziemy stawiali budynki, organizowali szkołę i fermę?