Strona:Józef Weyssenhoff - Cudno i ziemia cudeńska.djvu/87

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   81   —

broczyńcy spotkało się z suchem, równie badawczem spojrzeniem Edwina.
— Może pan nakłonić robotników do powrotu? — albo dostarczyć mi innych?
— Tego ja tymczasem nie mogę ale ja mogę z panem wejść do spółki.
— Jak to? — nie znamy się wcale i powiada pan, że ma własną fabrykę?
— Ja mam fabrykę mydła i każdy ją zna firma bracia Rosenduft — i mydło nazywają przez krótkość Rosenduft. Gdzie jego nic było przed wojną? Paryż — Berlin — Dyneburg — Mińsk Litowsk — Homel — Berdyczów — Odesa — wszędzie złote medale!
— Medale z Homla i z Berdyczowa? — wtrącił Szaropolski powątpiewająco.
— Nu, tam nie było wystawy, ale handel szedł.
— Rozumiem: jest pan wielkim fabrykantem mydła. Więc na cóż panu udział w mojej początkującej fabryce?
— Na co? — pan mi się podoba — ja sobie projektuję pomóc panu.
— Bardzo dziękuję, ale sam sobie radzić będę.
— Nu, a co pan zrobi? — sprzeda fabrykę?
— Pozwoli pan, że nie będę mu się zwierzał ze swoich zamiarów. Nie wiem nawet, skąd panu przyszedł ten pomysł, żeby, nie znając mnie, proponować mi spółkę?