Strona:Józef Weyssenhoff - Cudno i ziemia cudeńska.djvu/60

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   54   —

— Nie rozbrajać Niemców?
— Ależ rozbrajać, rozbrajać, kiedy się dają.
— Więc pochwalasz?
— Pochwalam. — Dajcie mi pokój!
I zabrał się z powrotem do toczenia na warsztacie.
Kapucyn począł się dotkniętym, ale ze względu na starą przyjaźń i na zapas wina Joachima — nie obraził się. Edwin zaś wpatrywał się w stryja coraz uważniej. Stary ma przykry charakter, ale to, co mówi, warte zawsze zastanowienia.
Trzeba było wynosić się. Edwin radby pozostał sam na sam z Joachimem, jednak dla proporcji wypadało odejść razem z ojcem Prosperem. Więc tylko przy pożegnaniu Edwin rzekł do stryja:
— Przyjdę jutro, jeżeli stryj pozwoli?
— Przychodź, przychodź — szczególniej, gdy będziesz miał coś lepszego do powiedzenia.

∗             ∗

Edwin nie rychło powrócił do Joachima, bo nie znalazł przez parę następnych tygodni nic takiego, coby napewno mogło uradować stryja. Był wprawdzie świadkiem ogromnych przewrotów, lecz te dla niego, prawie jeszcze cudzoziemca w rodzinnem mieście, działy się przeważnie