Strona:Józef Weyssenhoff - Cudno i ziemia cudeńska.djvu/35

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   29   —

— Wie stryj, że ja wyniosłem bardzo podobne wrażenie z mojej audjencji!
— Tak więc i mów: masz, stryju, słuszność — a nie, że stryj jest endekiem.
— No... bo endecja podobno cała w opozycji przeciw rządowi...
— I ma jeszcze raz słuszność. — Mój drogi, walka z endecją to nie są tylko partyjne swary. To znamienny szczegół piekielnej machinacji Przeciwko Cudnu, kierowanej przez zajadłych wrogów. — —
Zamilkł — zrywał się następnie po parę razy, bez głosu, do jakiejś wielkiej perory, ale nareszcie dał znak skrzywieniem twarzy i machnięciem ręki, że nie warto.
— Dajcie mi już pokój z tą polityką!
Dano mu łatwo pokój, gdyż właściwie on tylko sam zaczynał o niej gadać. Ojciec Prosper Poczuł się do obowiązku zbanalizowania rozmowy:
— Szanowny pan na długo zjechał do Cudna?
— Na stałe. Szukam tu warsztatu pracy, mieszkania, no i takich rzeczy.
— Może gniazdeczka?
— Chce ksiądz powiedzieć: żony? Nie szukam — chyba że się zdarzy.
— Nie namawiaj go, Prosperze; ma jeszcze