Strona:Józef Weyssenhoff - Cudno i ziemia cudeńska.djvu/321

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   315   —

— Nie jestem w możności dyskutować z panami na tak wysokim poziomie teoretycznym. Ale mnie się zdaje, że obawy pana szefa eo do wywłaszczenia są przedwczesne.
— Mówiłem z wielu ludźmi, panie dyrektorze, nic tylko z posłami. Wszyscy przewidują w najbliższym czasie taką uchwałę.
— A gdyby przeszła uchwała, będzie niewykonalna.
— Na czcm pan opiera to przypuszczenie?
— Nie umiem tego wyrazić tak dobitnie i zasadniczo, jak panowie. Lecz porównywam z moim krajem. W Holandji własność ziemska jest bardzo rozdrobniona, ale stało się to stopniowo, przez wieki. Mieliśmy i my naszych posiadaczy obszarów; dzisiaj jest bardzo niewielu. Tutaj zaś panowie chcą załatwić przez jedną uchwałę to, co mogą zrobić tylko wieki.
Joachim spojrzał bystro na Holendra.
— Trafia pan w samo sedno, panie dyrektorze. Proces rozdrabniania własności ziemskiej zaczął się u nas, nie tak dawno, jak w zachodniej Europie, jednak nie od wczoraj. Można dojść do przekonania, że proces ten należy poprzeć, wzmódz, przyśpieszyć nawet. Ale obalać tak sobie, mimochodem, prawo własności, odważyła się dotąd tylko horda rosyjska, opanowana przez hersztów żydowskich.