Strona:Józef Weyssenhoff - Cudno i ziemia cudeńska.djvu/306

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   300   —

chem czasu, że źle czyni, rozwijając zasiewy posiadających, a wołając robotników do prac rolnych; że należy poddać działania wiosny kontroli trybunów, którzy dorwali się do władzy, a prawo własności osobistej — najsilniejszą pobudkę człowieka do pracy i do cywilizacji — wykreślić ze statutów. Szatany śmiały się rozkosznie z tych zarządzeń ludzkich nierozważnych lub zbrodniczych i rzucały w tłumy kohorty swych pachołków, przebranych za apostołów ładu i sprawiedliwości, noszących w miejscu serca pieniądz złoty kradziony. Ale Przyroda nie brała w rachubę ani głupstwa ludzkiego, ani knowań szatańskich, wiedząc, że nie dziś, to jutro, to za lat sto zwycięży. I wiosna całym swym wiekuistym rozmachem szła w przyszłość.
Chwytali w siebie jej siły obaj Szaropolscy, stary i młody, stosowali do swych przyrodzonych usposobień i zdolności. W miarę postępów Wiosny praca im szła sporzej, spokojniej; nabierali do niej wiary i zamiłowania. Nie czuli się wielkimi ludźmi, jednak cząstką czegoś wielkiego — zbiorowej pracy narodu rozstawionego na właściwych posterunkach.
Coraz rzadziej myśleli o udręczeniach polityki bieżącej, siedzieli bowiem ciągle na wsi, prenumerowali jedno tylko pismo umiarkowane, a zabiegi Popsujów omijały jakoś szczęśliwie Znojno