Strona:Józef Weyssenhoff - Cudno i ziemia cudeńska.djvu/303

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   297   —

ominąć. Obaj mieli bowiem umysły konstrukcyjne, zapalone do poprawiania gmachu publicznego i do budowania na nowo. A gdziekolwiek zabrnęli w dociekaniach, lub projektach, stawali wobec zapytania: co począć z wrogami kraju, którzy się wżarli we wszystkie organy ciała społecznego? Tylko Joachim był przekonany, że należy dla uzdrowienia użyć lekarstw heroicznych, Edwin zaś sądził, że czas nastręczy środki łagodniejsze. Gdy stryj dostrzegał w synowcu skłonność do zwłoki i wyczekiwania, przedstawiał mu takie rozumowanie:
— Są kraje, w których twój system silnej konkurencji i powolnego wypierania wystarczyłby — ale nie u nas w Cudnie. Nam się czasem przypomina o pożytku ojczyzny, ale nie myślimy o nim ciągle i wytrwale. Nie kochamy ojczyzny z przekonania, lecz z przygodnej fantazji. Lubimy jej cząstki przyległe do naszych upodobań, wygód i interesów, rzadko zaś troszczymy się o zapewnienie jej ogólnego zdrowia i — żywotności. Z tą naszą lekkomyślnością społeczną trzeba się liczyć, gdyż nie wykorzeniły jej wieki i najsroższe doświadczenia, a nie wiem, czy kiedy zdołamy z niej się wyleczyć. Ale zdolni jesteśmy do jasnowidzenia naszych wad i grzechów, zdolni także do porywów zbiorowych, szybkich 1 silnych. Dzisiaj całym narodem ujrzeliśmy