Strona:Józef Weyssenhoff - Cudno i ziemia cudeńska.djvu/265

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   259   —

kach i rekwizycjach, dorobkowy co się zowie! I niedołęga Kuliński nie umiał sobie radzić, gospodarował jak na cudzem. Ale od tego twoja głowa i dzielność, Edwinie. Nie pożałujesz pracy, ani grosza na wkłady, na sztuczne nawozy, na inwentarz. Musimy mieć fermę wzorową na całą okolicę. To jest zadanie wdzięczne i możliwe do wykonania tutaj, gdzie drapieżne pazury wrogów wewnętrznych trudniej sięgają...
— Zrobi się, zrobi z pomocą stryja — odezwał się Edwin nareszcie — ale ja myślę, gdzie tu najlepiej postawić krochmalnię.
— Krochmalnia na później — odrzekł Jonchim z odcieniem niecierpliwości — przede wszystkiem ziemia, jedyny warsztat niezawodny, jedyny łatwy do naprawy, podstawowy dla bytu całego pokolenia.
— Nie, stryju — przedewszystkiem krochmalnia, choćbym miał wszystkie kartofle do niej kupować. Na tem się znam, tamtego dopiero się uczę. Produkcja surowców jest podstawowa i niezbędna — nie przeczę, ale doskonałe przeroby, mogące być przedmiotem eksportu zagranicznego, zbliżą nas dopiero do rzędu narodów ekonomicznie potężnych. A to jest jedyna dzisiaj potęga. Dzikie tylko kraje dają sąsiadom surowce. Nie jesteśmy zaś Egiptem, ani Kali-