Strona:Józef Weyssenhoff - Cudno i ziemia cudeńska.djvu/231

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   225   —

czy rozpasanej — gdy kto ją chce tak nazwać — na skutek wojny. Żądania proletarjatu, chociaż skrajne, są zasadniczo słuszne. Nasze i przyszłe pokolenia muszą zapłacić proletarjatowi za wieki ucisku i niedoli.
— Może być, panie ministrze. Tylko upatrują w tem pewną zawiłość: czy proletariat umie stawiać żądania choćby dla siebie pożyteczne? Bo naprzykład zatarg, który miałem zaszczyt panu przedstawić, wychodzi na złe obu stronom: robotnicy stawiają żądania niedorzeczne i niemożliwe do przyjęcia, a czynią to nie z własnego pomysłu, lecz z nakazu jakiegoś tam delegata, nad którym stoi wyższa jeszcze władza spiskowa. Większość moich robotników chce pracować, lecz nie śmie się narażać swym „starszym“, a tymczasem moja fabryka stoi, ze stratą robotników, moją i ogólną. Zarobią na tem chyba owi „starsi“.
— O jakiej starszyźnie pan mówi? — zapytał uważnie minister.
— Nie znam jej, panie ministrze, oprócz owego delegata — śmiem powiedzieć: bardzo zuchwałego warchoła. Ale przypuszczam... Gdziekolwiek w Cudnie dotrze się do jądra jakiejś agitacji, trafia się na Żydów. I Żydzi wogóle wypowiedzieli dziś wojnę aryjskiej cywilizacji, a nam w pierwszej linji — powtarzał Ed-