Strona:Józef Weyssenhoff - Cudno i ziemia cudeńska.djvu/229

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   223   —

nia? Jestem bowiem prawie obcy w rodzinnym kraju, wychowany w Anglji, z powodu, że matka moja jest Angielką; powróciłem, aby tu pracować, ale dotychczas nic udało mi się zyskać poparcia rządu. Dopiero obecna rekonstrukcja gabinetu napełnia mnie nadzieją.
Coś w rodzaju pobłażliwego uśmiechu ożywiło marmurową twarz ministra; może też obszedł go przekorny los energicznego młodzieńca?
— Sprawa pańska należy rzeczywiście do ministerstwa pracy. Ale skoro pan darzy mnie zaufaniem, wypowiem swoje zdanie. Państwo nie może przeciwdziałać bezpośrednio krzykowi robotnika o chleb i musi uszanować prawo strajkowania. Poprawa zaś wystąpień bezzasadnych, jak to, które mi pan przedstawił, może być uskuteczniona tylko pośrednio przez polepszenie stosunków między chlebodawcami i pracownikami i ogólnych naszych stosunków ekonomicznych. Wkroczenie bezpośrednie rządu w te zatargi połączone byłoby dzisiaj z wielu niebezpieczeństwami. Przedewszystkiem należy spojrzeć w oczy niebezpieczeństwu bolszewickiemu. Nie można nie widzieć, że teorje bolszewickie posiadają ogromną siłę atrakcyjną dla każdego proletarjatu, a przeto i dla naszego. I jest w nich pierwiastek sprawiedliwości społecznej, choć spaczony w ręku szalbierczych przywódców i w tępych łbach azjatyckiego