Strona:Józef Weyssenhoff - Cudno i ziemia cudeńska.djvu/220

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   214   —

Ozwały się teraz głosy mniej uprzejme.
Siadać! Muza dała nura! Stul tę rozdyndaną! Napij się, będzie ci lepiej...
Natchniony dzwonnik opadł krzywo na siedzenie.
— He is in high spirits — odezwał się Mr. Coach, z powątpiewaniem do Edwina, jakby pytał, czy to natchnienie, czy farsa.
— He is tipsy — wolał Edwin wytłumaczyć ten występ przez pijaństwo.
Ktoś przebąknął:
— Jednak coś w tem jest...
A ktoś odpowiedział:
— W skrzypieniu drzwi bywa także melodja.
Gwar burżujów zalał szumną falą kwiat poezji, któremu nie pozwalano żyć, istnieć samemu dla siebie — i być głupim!
Już też i wino, jak słońce, rozwijało w biesiadnikach złożone w ich duchowej glebie ziarna. Poecie podziałało na improwizację, damom na wzmożenie romansowości, hrabiemu Górce na wiarę w rozkoszną przyszłość z czarną tygrysicą, którą miał za sąsiadkę i nie omieszkał nazywać „Bagherą.“ Innym zbierało się na filozofowanie; innym jeszcze na śmiech z byle czego; niektórym — tylko na podniecenie namiętności do papierosów, które palili przy stole bez przerwy, rozbłękitniając myśli i atmosferę niewielkiego pokoju, aż trzeba było urządzać wenty-