Strona:Józef Weyssenhoff - Cudno i ziemia cudeńska.djvu/204

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   198   —

Niemiec już co innego: zabierze i nikomu nie odda. Ale czasem zaprowadzi jaki porządek, który się każdemu przyda — o tu, ten tretuar do tramwaju Niemcy położyli. A czasem znowu osądzi sprawiedliwie; mój kuzyn posadzony był do cytadeli przez Moskali, niby za szpiegostwo, ale niewinny. Jak przyszli Niemcy zaraz go uwolnili.
Edwin uśmiechnął się i, pomijając już korygowanie spostrzeżeń Lodzi, zapytał:
— No, a Żydzi?
— Żydzi? Czy pan kiedy widział, żeby Żyd co dobrego zrobił chrześcijaninowi? czy dał co biednemu? czy co urządził dla wszystkich? Oni są tylko dla siebie, choć u nas żyją. Oni z nami wojują. Żeby tak nas zawojowali, jak Moskale, albo Prusaki, niktby żywy z Cudna nic wyszedł. Ale niedoczekanie ich! Pierwej my ich stąd. —
Dziewczyna wyprostowała szyję sprężyście, a włosy jej, trochę w nieładzie, poruszyły się, jak czarne węże. Piękna była w postaci Gorgony.
— A tybyś ich co? — wpatrywał się w nią Edwin z zaciekawieniem — samabyś wypędzała z Cudna?
— Rznęłabym, żeby mi co dali do rąk!...
— Tak wszystkich? — starych, kobiety, dzieci? — —