Strona:Józef Weyssenhoff - Cudno i ziemia cudeńska.djvu/184

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   178   —

— Książkę Wahadłowskiego przejrzałem; pożyczył mi jej jeden znajomy. To jest taka książka...
— Ciekawym — przerwał Edwin — czy odniosłem podobne wrażenie?
— To jest książka, którą napisano, aby ogłosić, że pan Wahadłowski jest tam, a tam profesorem literatury, że dużo czytał, że się długo namyślał, co powiedzieć, a o czem przemilczeć, a wreszcie nie napisał nic z tego, co głównie należało. Bo napisanie szeregu sprawozdań o utworach nowoczesnych — to rzecz tania. To tylko coś w rodzaju katalogu — „catalogue raisonné“, jak mówią Francuzi. — Ale przez co ten i ów autor wzmógł wiekowy rozwój naszego piśmiennictwa? co rozwija z dawniejszych pierwiastków, a co dodaje od siebie? — po jakiej stronie stanął w walce idei, która wre spółcześnie? — o tem należałoby pisać umiejętnie, jasno i dobitnie. A Wahadłowski szereguje zarówno prawdziwych twórców, jak dudków i — co gorsza — podstępnych fałszerzy literatury w jedną kolejkę, dając im wszystkim namaszczenie na kapłanów sztuki, co jednym ubliża, a drugich bezzasadnie wpuszcza do przybytku. Można kogoś, choćby na to zasłużył, nie nazwać w druku niedołęgą, albo Popsuj em, ale są na to inne sposoby: o niedołęgach — przemilczeć; Popsujom powiedzieć grzecznie, że ich produkcje na-