Strona:Józef Weyssenhoff - Cudno i ziemia cudeńska.djvu/179

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   173   —

Około 5-tej powrócił do domu, aby się przebrać i podążyć do stryja. Oczekiwała go namiętnie Lodzia.
W pokoju swym zastał piękny kosz kwiatów od panny Marusi i jeden, ale bardzo pachnący hiacynt od Lodzi. Spostrzegł też na stole bilety wizytowe pana van der Winder’a i ministra Powidły.
— Do licha! trzeba mu będzie oddać wizytę na. nowy rok. — —
Zamieniwszy z Lodzią podarunki i wyraziście czułe życzenia, zaczął się przebierać z jej pomocą. Surdut, buty, bielizna przygotowane były ze starannością wyrafinowaną przez uczucie.
— Doskonały z ciebie kamerdyner, Lodziu!
— Nauczyłam się niedawno, ale odrazu — odpowiedziała dziewczyna ze szczerym zadowoleniem. — A po chwili: Będzie u nas na wilji kilka osób.
— Któż taki naprzykład?
— Z teatru. Będzie i kuzyn pana, pan Robert.
— Winszuję i nie zazdroszczę — wyrwało się Edwinowi.
— Doprawdy?
— Skoro ci mówię. — —
Lodzia nic nie odpowiedziała ale jej zadowolenie odbiło się na twarzy rumieńcem i mi-