Strona:Józef Weyssenhoff - Cudno i ziemia cudeńska.djvu/177

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.




IX.

„Dzień 24 grudnia zajaśniał nam“... — zaczynał „Głos Cudeński“ artykuł gratulacyjny dla prenumeratorów — i mógłby jaki prenumerator na prowincji pomyśleć, że tak było. Jednak dzień ten nie zajaśniał, owszem przyszedł ciemny. Po dziesięciu dniach mroźnych i śnieżnych rozchlapała się odwilż generalna, plamiąc sadzą wydeptane chodniki i nagromadzone przy nich pryzmy śniegu, czekając beznadziejnie na uprzątnięcie, gdyż nadciągały święta i prawdopodobny strajk stróżów.
Równie zamglona była atmosfera polityczna. Rząd Wichrowatego grasował dotąd w mieście; nikt już nie wierzył, żeby to przedsiębiorstwo prywatne mogło być uzdrowiskiem dla społeczeństwa; każdy, oprócz ludzi biorących bezpośredni udział w rządzie, czekał tylko, kiedy te błotne opary jaki czysty i zdrowy powiew rozpędzi.
Wrażenia, skórne i umysłowe, nie były rozkoszne; jednak Cudnianie mają w sobie tyle wesołego wątku, że zawiesili na te dni wszelkie tro-