Strona:Józef Weyssenhoff - Cudno i ziemia cudeńska.djvu/173

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   167   —

— Bardzo proszę — odrzekła i aż zadrżała z ochoty.
Gdy śmiała się, uśmiech okalał jej świeże usta kształtem nawiasu z dwóch przyjemnych fałdów złożonego.
— Prosiłbym o herbatę na dwie osoby.
— Tylko tyle?! — naturalnie przyniosę. — A mogłabym wiedzieć, dla kogo ta druga? — dodała, patrząc figlarnie i przenikliwie.
— Właśnie, że sam będę — i tu jest przysługa, o którą Lodzię proszę.
Dziewczyna wyrabiała twarzą i palcami ruchy oznaczające, że... nie rozumie.
— Powiedziałem pani, że przyjdzie do mnie dyrektor. — Tak mi się wyrwało. A dyrektor wcale nie ma przyjść, tylko ja mam pilną robotę — i musiałem odmówić pani, która mnie zapraszała na herbatę.
— Więc jak mam zrobić? — powiedzieć pani, że siedzi tu pan dyrektor?
— Niepotrzeba. Powiedzieć tylko, że proszę o herbatę na dwie osoby. Pani przypomni sobie, dlaczego. Jeżeli potem zapyta, czy był dyrektor... — zamyślił się Szaropolski.
— Powiedzieć — pojęła Lodzia w lot — że sama nie wiem, że miał przyjść. — —
— O, to to właśnie.